Dzisiejszy piękny, słoneczny dzień planowaliśmy spędzić na naszej działeczce przy porządkowaniu terenu i dokończeniu skarpy (na ile wystarczy nam kamieni). Inwestor z pomocą córki, popełnił schody- na razie nieobrobione i zastanawiamy się czym wykończyć jego dzieło. Jestem z Niego bardzo dumna :)
Pan Geodeta miał zjawić się w przyszłym tygodniu, ale rano zadzwonił, że przyjedzie dzisiaj. A że akurat urzędowaliśmy na działce to nam bardzo pasowało. W planach było wytyczenie budynku oraz 3 punktów granicznych działki, których nie udało nam się odnaleźć. Przy pierszym zadaniu obyło się bez niepodzianek:
Paliki zabezpieczyliśmy cegiełkami:
Jakież było nasze zdziwienie, gdy przy wytyczeniu jednego punktu granicznego, Pan Geodeta zaczął maszerować na ściernisko obok, żwawo przemierzając ok 10 m. Wskazał nam punkt, po czym odnalazł wbity granicznik betonowy. Wcześniej była zawieszona tasiemka na drzewie, którą wszyscy braliśmy za punkt graniczny, a tu taka niespodzianka. Wygląda to mniej więcej tak:
W liczbach "zyskaliśmy" taki kawałek:
To dopiero niespodzianka! Tego się absolutnie nie spodziewaliśmy. Trzeba pomyśleć co z tym fantem zrobić, bo na resztę areału pomysł jakiś już był... Ale nie martwimy się- coś na pewno wymyślimy :)
W przyszły poniedziałek wchodzi ekipa budowlana- nie możemy się doczekać!